FrankFuterko pisze: Po dość intensywnych zawirowaniach mieszkaniowych i permanentnej tułaczce z lokum do lokum, udało mi się w końcu ustabilizować i znaleźć kwadrat z widokiem na daleką przyszłość, słowem - home sweet home. Przeważnie poza weekendem jestem singlem, więc postanowiłem tchnąć jakieś życie w mój czworokąt, który po zmroku zionął posępnym chłodem sterylnej krypty.
W swojej piramidzie kalkulacji uznałem, że kłopotem mniejszym niż kobieta będzie pies, a jeszcze mniejszym jakieś stwory, które da się odgrodzić od ogólnego ekosystemu jakimś szklistym zbiornikiem. Wybór padł na dyskowce, co podyktowane było moją słabością do kolistych kształtów. Zamówiłem przez Internet baniak o sporej kubaturze, oświetlenie i inne mniej lub bardziej ważne duperele, nieistotne z punktu widzenia tej historii. Do kompletu brakowało mi m.in. filtra, toteż odpaliłem swój wehikuł i pognałem do zoologicznego. Na miejscu za ladą stał jakiś dzbankogłowy jegomość, który wyglądał jakby sam był uwzględniony w ofercie sklepu...
Speszony nieco jego neandertalską powierzchownością zapytałem nienachalnie, czy są filtry do akwariów o pojemności czterystu litrów.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą