...i kloszardem do tego. Wydany w 1932 roku komiks „The Reign of Superman” przedstawia historię bezdomnego mężczyzny, który staje się obiektem badań szalonego naukowca. W ich wyniku menel wchodzi w posiadanie mocy czytania w ludzkich umysłach oraz pełnego kontrolowania ich. Zamiast wykorzystać swe nowe zdolności do czegoś społecznie pożytecznego, Superman zabija swego „stwórcę”, a następnie grając na giełdzie i obstawiając wyniki wyścigów robi wszystko, aby stać się najbogatszym i najpotężniejszym człowiekiem na Ziemi.
Superman taki, jakiego znamy pojawił się na łamach komiksu dopiero w 1938 roku. Wprawdzie przybysz z Kryptona był szalenie silny i niezwykle szybki, ale zamiast zdolności latania, Człowiek ze stali, zachowywał się niczym przerośnięty konik polny i radośnie sobie kicał tu i tam. Dopiero w 1941 roku ktoś doszedł do wniosku, że już lepiej, aby Superman najzwyczajniej w świecie zupełnie nie podlegał prawom ziemskiej grawitacji.
Literka ta to kryptoński symbol nadziei, natomiast odwrócone „S” to znak zmartwychwstania. Inna teoria mówi, że rodowód supermenowego logo drzemie w pierwszych literach nazwisk jego twórców - Jerry'ego Siegala i Joe Shustera.
...oczywiście na swojej planecie. Jako że wszyscy mieszkańcy Kryptona obdarzeni byli super-mocami, zdolności Człowieka ze stali nie robiłyby tam na nikim żadnego wrażenia. Aż do chwili, gdy okaże się, że tak naprawdę jest on... Mechanikiem Rowerowym!
https://www.youtube.com/watch?v=nB_6JVaDlt8
Okazuje się, że oprócz latania, strzelania laserami z oczu i możliwości ultraszybkiego grzmocenia Lois Lane, Superman ma jeszcze jedną niesamowitą moc - potrafi robić hajs! DC Comics - wydawca komiksów o przygodach latającego superherosa zarobił na nim przeszło miliard dolarów! Najsmutniejsze jest to, że twórcy pierwszej historii o przybyszu z Kryptona, dostali za swój pierwszy komiks jedynie 30 dolarów, a niedługo potem sprzedali wszystkie prawa do postaci Supermana za 130 dolarów! W 1975 roku DC Comics postanowiło odwdzięczyć się Jerry'emu Siegalowi i Joe Shusterowi, wypłacając im co roku po 20 tysięcy dolarów, aż do końca ich życia.
W 1992 roku Superman zginął w wyniku obrażeń po walce z Doomsdayem. Komiks z tą historią zwał się „Śmierć Supermana” i już samą okładką sugerował, że tym razem to rzeczywiście koniec przygód słynnego herosa. Pogrzebanie Człowieka ze stali było strzałem w dziesiątkę - komiks ten zarobił 30 milionów dolców! … a niedługo potem Superman i tak ożył.
Pamiętacie powstały w latach 70. film o przygodach Supermana, gdzie w jego śmieszny kombinezonik wcisnął się Christopher Reeve? W filmie tym rolę Jor-Ela, biologicznego ojca Clarka Kenta, zagrał sam don Vito Corleone, czyli Marlon Brando. Jest jednak jeszcze jedna rzecz, która łączy filmowego Supermana ze słynnym dziełem Francisa Forda Coppoli. Otóż scenariusz do pierwszych dwóch odsłon przygód latającego Kryptonianina napisał Mario Puzo - człowiek, który nagrodzony został Oskarem za scenariusz do „Ojca Chrzestnego”.
Obaj twórcy postaci superczłowieka byli dziećmi żydowskich imigrantów przybyłych do USA. Panowie byli mocno wierzący i tworząc komiksowego bohatera wzorowali się na... Mojżeszu! Oryginalne imię Supermana brzmi Kal-El. To wcale nie przypadkowa nazwa. Otóż w języku hebrajskim pisze się to tak: קל-אל i oznacza to „Głos Boga”. Dla wielu jest to dowód na to, że fruwający facet w niebieskim wdzianku rzeczywiście jest nowym wcieleniem Mojżesza.
No dobra - nie ma co ukrywać - największą niedorzecznością w komiksach o Supermanie jest moment, w którym Kent ściągając okulary momentalnie zmienia tożsamość i jako nadczłowiek nie wzbudza absolutnie żadnych podejrzeń u swoich najbliższych znajomych. Twórcy komiksu postanowili troszkę tę wtopę zamaskować i według oficjalnej wersji clarkowe okulary zmieniają kształt oraz kolor jego oczu, a dzięki zadziwiającej kontroli nad swoimi strunami głosowymi, Superman mówi w sposób zupełnie inny niż w chwilach, gdy udaje zwykłego, amerykańskiego obywatela. Żeby nikomu nie przyszło do głowy, że Kent może być Supermanem, obu panów kilkukrotnie widziano razem - a to dzięki zmiennokształtnym superprzyjaciołom przybysza z Kryptona.
Kiedy Człowiek ze stali podbił serca (i portfele) dzieciaków na całym świecie, pewne było, że wkrótce charakterystyczny kostium przyodzieją też inne obdarzone supermocami jednostki.
Jest więc Superboy
a nawet Superpies, który w bezkres kosmosu wysłany został przez biologicznego ojca Kal-ela, w ramach testu kapsuły hibernacyjnej.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą