Szukaj Pokaż menu

Wielka Encyklopedia Obrazkowa – Tatoooo!

39 054  
11   14  

Kolejne hasło z Wielkiej Encyklopedii Obrazkowej 2004 Edition.

Kilka słów o dzisiejszej definicji:
Pierwsze słowo jakie wypowiada maluch to „Ma-ma”. To magiczne słowo koi lęki i napawa brzdąca bezpieczeństwem. Ale wraz z rozwojem dziecka coraz ważniejsze staje się słowo „Tatoooo!„. Słowo to, w odróżnieniu od wcześniej wspomnianego, wyzwala lęki i jednocześnie ostrzega przed niebezpieczeństwem... takie małe przeciwieństwo spokojnego "Ma-ma".

Tak więc dzisiaj...

Definicja zwrotu: "Tatoooo!"

Wielopak weekendowy LXVI

25 080  
12   41  
Urlopy w redakcji, nie ma komu pracować, a sobota bez wielopaka, to sobota stracona... Bo czymże rozbawialibyście gości na wszelkiego rodzaju imprezach, grillach... Tak więc litując się nad Wami poniżej zbiór anegdotek, dzięki którym znów błyśniecie, pozostaje tylko uczyć się na pamięć i zostać gwiazdami wieczoru...


Trzech facetów siedzi w barze i rozmawia... Nagle słyszą, krztuszącą się kobietę. Podchodzą do niej... Pierwszy przerzuca ją przez bar, drugi ściąga jej spodnie, a trzeci zaczyna lizać ją po tyłku...
Kobieta jest tak zszokowana, że przestaje się krztusić, w tym momencie jeden z facetów mówi do pozostałych:
- Widzicie ! Mówiłem wam, że opracowana przeze mnie metoda pierwszej pomocy jest skuteczna...

by Roj

* * * * *

Dwóch 5-latków sika w WC. Pierwszy mówi:
- Ej! Ty masz innego siusiaka...
- Tak. Zostałem obrzezany.
- A co to znaczy?
- Biorą i ucinają ci skórę na końcu...
- A ile miałeś lat jak Ci to zrobili?
- Moja mama mówi, że miałem wtedy 2 dni...
- I co bolało?
- Żebyś wiedział! Przez rok chodzić nie mogłem!!

by Kozak

* * * * *

Autentyki L - Jutrzenka Bychlew i inne jubileuszowe

23 360  
8   46  

Dziś bardzo dziwne wydanie. Redaktorzy przez cały tydzień nie zabierali głosu. Żadnej selekcji. Dzisiejsze wydanie autentyków ułożyliście sobie sami drodzy bojownicy. Bo jedynym kryterium autentyków, które dziś się ukazują jest ilość ROTFLI, które dostały na naszym forum mięsnych kawałków.

Zaczyna kolleck postem poradnikowym z cyklu czego nie należy:

Jechałem sobie z szefową i księgową do Wawki swoim pojazdem. Delegacja, te sprawy, pogoda niebrzydka - ogólnie relaksik, gadka szmatka. Tanksztelka - zalać trza myślę, bo na wodę póki co jeszcze się nie jeździ. Cały czas muzyczka w tle. Pożyczyłem od braciaka ostatnio taką płytkę, co ją sobie sam skompilował z hip-hopem. Polskim i nie tylko. Szefostwo mam w miarę wyrozumiałe, to jak tam jakaś "kufa" się gdzieś zaplątała to afery nie było, w szczególności, że cały czas rozmowa się toczyła. Wysiadam na tankszteli, potencjometr w górę (niech se panie posłuchają głosu ulicy - a co!) Wracam z fakturą i już czuję, że coś nie tak. Panie patrzą się na mnie jak na mordercę jakiegoś, szyba uchylona...Dosłyszałem co akurat było na głośnikach i pojąłem ogrom swojego błędu.
"Jebać mi się chce" pana Liroya...

Onegdaj mawiali pijesz - nie jedź, nie pijesz... wypij??
Nie żebyśmy namawiali do palenia, ale coś na rzeczy jest - przed wami Andamir
:

Brat odbywa teraz praktykę w szpitalu i wczoraj na ER’ce udowodniono że palenie niekoniecznie szkodzi palaczowi :
Przywieźli panią z zawałem i przeprowadzają wywiad, przychodzą wyniki i standartowe pytania:

Brat: pali pani?
Kobita: nie!
B: (patrząc na wyniki) Czy ktoś w rodzinie pali?
K: Tak, mąż, 2 paczki dziennie, zawsze pali jak ja coś robię w kuchni...
B: A kiedy poczuła pani, że ma pani zawał???

K: Aaa wie pan, wku***m się na męża, że pali w kuchni!!!

Przepyszna historyjka od konwalii, chyba rekord w ilości repostów:

Wujek-marynarz wypłynął w długi rejs. Między innymi zawitał do Brazylii, a tam…. Piękne, egzotyczne, boskie wręcz kwiaty. Idealne do tworzonego przez jego żonę, a ciotkę mą, ogródka skalnego. Więc załadował trzy skrzynie kwiatuszków z ziemią, zarzucił na statek i cały szczęśliwy wraca do domku. Ale nie tak prosto. Wujek- marynarz mieszka pod Poznaniem. Więc owe trzy skrzynie z ziemią i kwiatami wraz z marynarzem przybiły do Gdańska. Z Gdańska zaś trzy skrzynie wraz z wujem przyjechały do nas, do Szczecina. Stąd z kolei trzy (a może już trzysta trzydzieści trzy) skrzynie z coraz słabszym wujem dowlokły się do dworca, skąd wsiadły do pociągu. Skrzynie z niewielką pomocą wuja wysiadły w Szamotułach. Wuj uległ namowom egzotycznego kwiecia i z Szamotuł pojechał do domu w Pniewach taksówką. Tam jebnął skrzynie z egzotyczną zawartością i rozpoczęły się powitania. Z dumą (i rzygając) wskazał ciotce kwiaty, ona się ucieszyła. I tyle.
Na drugi dzień poszli na ulubiony spacer wzdłuż torów, ciągnących się za ich domem. I tam, jak tory długie i szerokie, aż do księżych gór, rosły sobie małe, żółte, polskie chwasty podkładowe, dokładnie takie same jak brazylijska egzotyka...
- Nie chciałam ci wczoraj psuć radości - powiedziała ciotka….

Cały Poznań chórem. To już wiemy. Wiemy też, że Wisła zagra z Realem. Mamy także nadzieję, że przeczyta to selekcjoner Wisły, albowiem my już mamy sposób na zwycięstwo, dzięki Radugowi:

Zbiórka przed meczem V ligi. W drużynie Jutrzenka Bychlew gra mój kumpel. Cała drużyna już się odmeldowała tylko bramkarza ciągle niet. Na 5 minut przed meczem wtacza się nawalony jak ruski plecak łapacz. W tym stanie fantazja u niego ułańska i nawet Ronaldo z Zidanem mu nie straszni: - Dajcie mi ich! -wykrzykuje, wskazując przeciwników. Widząc to drużyna Jutrzenki obiecuje sobie za wszelką cenę nie dopuścić do żadnej sytuacji podbramkowej. Do przerwy 0:0. W przerwie chłopaki nie upilnowali naszego bohatera i udało mu się jeszcze bardziej "zdopingować". Po przerwie "nasi" strzelają na 1:0 i bronią wyniku. Bramkarz wkurzony lekko, bo nie miał przez cały mecz okazji się wykazać. 88 minuta, po kolejnej nieudanej akcji gości piłka trafia do jego rąk. Obrona wychodzi pod połowę czekając na daleki wykop, ale ok 30 metrów od bramki pozostał nieco zrezygnowany napastnik gości. Nagle słychać głośny gwizd. To bramkarz zwraca na siebie uwagę napastnika i wyrzuca mu piłkę prosto pod nogi. Wszyscy zamarli a goalkeeper wykonując gest a la Neo do agenta Smitha krzyczy: - No chodź!

I wiecie co? (jasnowidze wiedzą)

Obronił.

Pamiętacie Boooguuurooodziiicę sprzed dwóch tygodni? Na kawałkach mięsnych bojownicy pamiętają,... znów przed wami bractwo i znów Melange:

Należy pamiętać podczas czytania, że ludzie wymienieni tu są dobrze wykształceni (lekarze, prawnicy, itp.), co nie zawsze wiąże się ze zdrowym rozsądkiem.
Otóż wyjechali sobie nasi rycerze na małe wczasy podlewane ostro wódą. Po kilku dniach picia na wsi któryś z nich wpadł wieczorkiem na pomysł, że skoro są "piękni , młodzi i bogaci" to czemu by nie wybrać się do wsi w samych skarpetkach. Długo się nie zastanawiali i w soksach pognali. Poszaleli tam trochę, ale że rewelacji żadnych nie było, postanowili wrócić. Wracali szosą, z oddali zobaczyli nadjeżdżająca ciężarówkę, jeden rzucił hasło: Do rowu! Wskoczyli, jeden miał pecha, bo wskoczył na drut kolczasty i dość mocno sobie swoje piękne, młode bogate ciało poharatał. Akcja reanimacyjna w domku, obwiązali go bandażami jak mumię i położyli spać. Siedzą tak w skarpetach i nagle jeden z nich wstał i mówi:
- Nie będzie nam żaden jebany drut kolczasty kolegi kaleczył!!!!! WRACAMY!!!!!
Jak stali tak chwycili za miecze i topory i pognali na odsiecz. Znaleźli płot, porąbali doszczętnie, a że za płotem stała sobie spokojnie krowa, więc również uznali ja za obiekt zemsty i PORĄBALI....
Dokonawszy dzieła zniszczenia wrócili do bazy.
Rano budzi się Siwy (2 metry wzrostu, 100 kg wagi, blond włosy do pasa) i słyszy, że ktoś wydziera się przed domkiem:
- POLICJE WEZWĘ!!! BANDYDTY!!! ZABIJĘ!!! MOJA KROWA!!! POLICJA!!!
Siwy otwiera drzwi, a tam gospodarz z pianą na ustach.
Wziął w jedną dłoń miecz, w drugą topór, stanął w drzwiach i zagrzmiał:
- DOBRA DZIADEK!!! JAKĄ SMIERĆ WYBIERASZ!!?
Reakcję biednego chłopiny można łatwo przewidzieć.
Siwy nagle trochę otrzeźwiał, popatrzył na siebie - zakrwawione skarpety, rozejrzał się wokół, wszyscy podobnie, zakrwawieni, brudni, jeden - MUMIA.. Policzył szybko czy wszyscy są i zaczął budzić. Od słowa do słowa doszli do tego co zrobili poprzedniej nocy. (O JA PIERDOLĘ ZABILIŚMY KROWĘ)
Doszli do wniosku, ze muszą za krowę zapłacić ekstra, więc poszli do wsi , kupili skrzynkę wódki i w te pędy do gospodarza, a tam.... drzwi zaryglowane, prawie dechami zabite, nikt nie odpowiada, a wszyscy są w środku, dzieciaki z żona w piwnicy pochowane, a chłop jak trusia w kuchni przy stole siedzi i się trzęsie.
Błagali go 2 godziny żeby z nimi porozmawiał, że chcą zapłacić itd. W końcu któreś z dzieci musiało za potrzebą i gospodarz drzwi otworzył.
Krata wódy na stół, przeprosiny itd. Nagle chłop mówi:
- O nie! tak być nie może!
Poleciał, krowę uwędził i przy wódeczce i mięsiwku balowali aż do ich wyjazdu....

Krótko i szybko dwa od Raduga:

Kiedyś w kasynie gdzie i ja jestem zatrudniony, pracował pewien ochroniarz. Gbur z niego i niemiluch był a i tępy taki jakiś. Któregoś dnia pić mu się zachciało, więc uderza do baru i do kelnerki w te słowa:
- Herbaty!
Kelnerka Kaśka zadziorna jest i stawia opór:
- Może byś tak pełnym zdaniem poprosił?
Zaskoczenie odbiło się na obliczu osiłka, dwie bruzdy przeorały mu czoło - znaczy się: myśli. Po chwili coś jakby iskierka zrozumienia błysnęła mu w oczach i rzekł:
- Herbaty, k***a!

Dawno dawno temu, gdy na PC-tach królował DOS, u kumpla w kompie coś zaczęło szwankować. Kumpel oczywiście stwierdził, że usterkę usunie we własnym zakresie. Zaprosił więc jeszcze dwóch takich jak on domorosłych "informatyków" i zaczynają grzebać. Najpierw poprawianie wszystkich kabelków i złączy, później delikatne szturchanie podzespołów, a na koniec majsterkowanie w BIOS-ie. Na to wszystko napatoczył się jeszcze jeden "mechanik" i ze słowami "ja wiem jak to zreperować!" wpisał NAPRAW i wcisnął Enter.
Nie pomogło...

Krótki horror od Grabola111:

Będąc w I klasie podstawówki, na wycieczce, zbiegając z betonowych schodów, zrobiłem sobie pęknięcie kostki. Zabrano mnie do szpitala i założono tzw. szynę z gipsu. But oczywiście został zdjęty i oddany na przechowanie koledze, który mieszkał niedaleko mnie i był, jakby to delikatnie ująć, niezbyt kumaty.

Moi rodzice czekają na powrót syna z wycieczki. Dzwonek do drzwi. Za drzwiami stoi mój kolega, z tępym wyrazem twarzy podaje rodzicom mojego buta i mówi:
- To Macieja.
Matka zawał, ojciec do kolegi:
- Gdzie jest Maciej!?
Kolega z jeszcze bardziej tępym wyrazem twarzy:
- Cooo???
Matka dogorywa, ojciec łapie kolegę za szmaty, targa nim po korytarzu i krzyczy:
- Maciej!!! Twój kolega!!! Nasz syn!!! To jest jego but!!! Gdzie on jest?!
Kolega z obłędem w oczach pokazuje na schody:
- Eeeeee, niosą go!

Akurat pan wuefista niósł mnie na barana.

Kolega przeżył.

Coś od zajaca, co pewnie stanie się klasykiem w powiedzonkach bojowniczych (a daj bobesh podniesie jeszcze i statystykę urodzin w kraju):

Wychodzę z domu na spotkanie z jedną z pięknych koleżanek moich. Jako, że mam długie włosy i nigdzie nie mogę znaleźć gumki do włosów wołam:
- Mamo, gdzie są gumki.
- Co proszę?
- No do włosów, gdzie leżą?
- Ufff... dobrze, że o takie gumki pytasz.
Tutaj pozwoliłem sobie rotflnąć i parafrazując znany dowcip zapytałem mamę:
- A znasz regułę?
- Jaką?
- Weźmiesz parasol - deszczu nie będzie.

Teraz krótko i treściwie - nie podobało się????
Zatem zarejestruj się i daj temu wyraz na naszym forum - następnym razem się nie ukaże.
Podobało się???
Tym bardziej się zarejestruj - czy tego chcesz czy też nie, jeśli wyrazisz o tym swoją opinię zostaniesz współtwórcą serwisu JoeMonster.org. To naprawdę nie boli...;}}}}

8
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Wielopak weekendowy LXVI
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Typowe matki w akcji - jak tu ich nie kochać?
Przejdź do artykułu Pewna firma telekomunikacyjna od środka
Przejdź do artykułu 12 faktów o pasie cnoty. Rzeczywistość była dość brutalna
Przejdź do artykułu Młodzi, gniewni, krwawi...
Przejdź do artykułu 15 zawodów, które już nie istnieją
Przejdź do artykułu Rodzynki (z) wykładowców III
Przejdź do artykułu Historia milionerki, która nie opuszczała pokoju hotelowego
Przejdź do artykułu Dwie seksbomby czyli kultura łagodzi obyczaje
Przejdź do artykułu Autentyki XLIX - proszę opowiedzieć o obradach Okrągłego Stołu

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą