Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Rasputin - rozpasany mnich, którego nie dało się zabić

64 893  
139   14  
Ile razy już widzieliśmy taki schemat w amerykańskim kinie. Dzielny bohater obrywa gradem kul, przeżywa wybuch bomby atomowej, atak rekina, serię ciosów maczetą i spotkanie z rozjuszoną watahą zombie. Na koniec wstaje, otrzepuje portki, rozmasowuje sobie naciągnięty mięsień i z godnością oddala się z miejsca wypadku.

W normalnych warunkach człowiek padłby po pierwszej kulce wpakowanej w jego ciało. No, chyba że by był twardym Rosjaninem. I to najlepiej takim co to ma do czynienia z mistycznymi mocami, a życiową energię pobiera z wódki i seksualnych rytuałów u boku jędrnych dam carskiego dworu.

W każdej religii zawsze znajdzie się kilku wyznawców, którzy wychodzą daleko poza szereg. Na przykład pustelnicy spędzający życie w słowiańskim przykucu na czubku cienkiego pala, czy hinduscy święci mężowie jarający zielsko i maczający jajka w Gangesie.
W dawnej Rosji wzorem świętości byli jurodiwy, albo saloici – to nawiedzeni prorocy, niezbyt dbający o życie doczesne rozczochrani kloszardzi, śmierdzący psią kupą wariaci, którzy wałęsali się po kraju bełkocząc pod nosem lub wręcz wydając z siebie trudne do zrozumienia dźwięki. Zwani też „chrystusowymi szaleńcami” pielgrzymi w pewnym momencie rosyjskiej historii zaczęli cieszyć się szczególna popularnością ze względu na rzekome cuda, których dokonywali.


Takim właśnie saloitą był prawdopodobnie Grigorij Rasputin – urodzony w drugiej połowie XIX wieku prosty, rosyjski chłop, który za młodu wysławił się skłonnością do bójek, grabieży i seksualnego rozpasania. Po śmierci jednego ze swych dzieci, mężczyzna doznał nagłego nawrócenia ku Bogu. Zaczął spotykać się z pustelnikami, włóczyć po kraju w poszukiwaniu religijnych zgromadzeń i świętych relikwii. Odkrył też w sobie ukryty dotąd talent do odprawiania egzorcyzmów, jasnowidzenia oraz cudownego uzdrawiania osób chorych.


Odmieniony, do cna uduchowiony Rasputin, po długiej tułaczce, wrócił do swojej wsi i założył zgrupowanie religijne, do którego przyjmował głównie lokalne kobiety. Razem z nimi modlił się, odprawiał mistyczne rytuały, a niekiedy bezceremonialnie chędożył je tłumacząc, że to zasadnicza część ważnej, sakralnej ceremonii.
Kiedy jednak znudziły mu się ciągłe kontakty z wieśniaczkami, postanowił poszukać nowych wiernych wśród „wyższych sfer”. Przeniósł się do Petersburga, gdzie szybko stał się prawdziwą sensacją. Wszyscy zachwycali się prostodusznością, szczerą wiarą i charyzmą nieco niedomytego, brodatego chłopa.


Rasputin miał sporo szczęścia, że akurat wtedy znalazł się w stolicy carskiej Rosji. Oto bowiem Aleksy - następca tronu po Mikołaju II był wyjątkowo słabego zdrowia. Cierpiał na hemofilię – chorobę objawiającą się słabą krzepliwością krwi. Chłopak co chwilę dostawał krwotoków, a lekarze załamywali ręce. Wszystkie medyczne metody leczenia młodego carewicza spaliły na panewce. I wtedy, dzięki wstawiennictwu jednej z najbliższych przyjaciółek carycy Aleksandry, na dworze pojawił się szalony brodacz, który już zdążył zasłynąć jako uzdrowiciel i charyzmatyczny mistyk.


Grigorij jakimś cudem wykazał się skutecznością w tamowaniu krwotoków Aleksego i z miejsca zdobył szacunek u carskiej rodziny, która w podziękowaniu za pomoc, pozwoliła mu zamieszkać w ich pałacu. Dziś niektórzy historycy uważają, że bardziej niż mistyczne zdolności, pomocne okazało się tu odstawienie na prośbę Rasputina… aspiryny. Ten produkowany wówczas od niedawna lek zawierał kwas acetylosalicylowy, który jest środkiem rozrzedzającym krew i ma też właściwości przeciwzakrzepowe.


Odtąd Rasputin nie tylko oddawał się uduchowionym orgiom, ale i zaczął mieć coraz większy wpływ na polityczne decyzje samego cara. Na sugestie mnicha władca zwalniał niektórych swoich podwładnych. Brodacz stał się oficjalnym doradcą w sprawach militarnych. W pewnym momencie Rasputin miał też decydujący wpływ na wybór polityków do rosyjskiego rządu.
Jednocześnie jednak, jak podają niektóre źródła, rozpasany mistyk coraz bardziej popadał w alkoholizm, często odwiedzał domy publiczne, a czasem zdarzyło mu się też, za plecami Mikołaja II, solidnie wyłomotać zad jego czcigodnej małżonki.


Wpływ na decyzje carskiej rodziny i odsuwanie nieprzychylnych Rasputinowi osób sprawiły, że uduchowiony chłop zyskał pokaźną ilość wrogów, którzy najchętniej widzieliby go w mogile z gwarancją pewności, że sukinkot zostanie już tam na zawsze.
Niektórzy zasiadający w Dumie politycy uważali, że często bardzo nieprzemyślane decyzje Rasputina mogą mieć fatalny wpływ na przyszłość rosyjskiego imperium. Jednym z przeciwników rozpanoszonego mnicha był Władimir Puryszkiewicz – współtwórca nacjonalistycznego Związku Narodu Rosyjskiego, który twierdził, że tylko pozbycie się brodatego mistyka może uratować monarchę Romanowów przed klęską.

W 1916 roku Puryszewicz wraz z księciem Feliksem Jusupowem oraz drugim synem Mikołaja II – Dymitrem Romanowem postanowili Rasputina najzwyczajniej w świecie ubić. Zadanie okazało się wyjątkowo karkołomne.


Pod pretekstem pomocy w uleczeniu Iriny - niedomagającej małżonki Jusupowa, mistyk został zaproszony do pałacu księcia. Kiedy mnich dotarł na miejsce, zaprowadzono go do salonu w piwnicy, gdzie kazano mu oczekiwać na przybycie chorej. W tym czasie Rasputin miał odpoczywać i do woli objadać się przyniesionymi mu frykasami. Przyniesiono mu ciasto, jakieś przekąski i butelkę przedniego wina. Każda potrawa zawierała końską dawkę trucizny. Konkretnie – starego, dobrego i sprawdzonego cyjanku, który do krainy wiecznych łowów posłał już niejednego kozaka.


Brodacz początkowo nie chciał skosztować żadnego z oferowanych mu produktów, co wywołało panikę wśród zamachowców. Na szczęście, po jakimś czasie, Rasputin ostatecznie skusił się na kieliszek wina. A potem na drugi. W międzyczasie sięgnął też po ciasto, które jeśli wierzyć Jusupowowi – zawierało tyle cyjanku, że bez problemu utłukłoby cały zakon rosłych duchownych. Zamiast jednak paść po pierwszym łyku zatrutego wina, Grigorij w najlepsze zapijał nim potężne kęsy cyjankowego ciasta. Po skończeniu drugiego kieliszka mistyk nieco pobladł, więc pełni nadziei zamachowcy zapytali go, czy ten czuje się dobrze.
„Niezbyt.” - odrzekła ofiara - „Moja głowa jest jakby ciężka i czuję jakieś pieczenie w żołądku.” Następnie nalał sobie kolejny kieliszek wina, po którym nabrał rumieńców i uciążliwe dolegliwości ustąpiły…


W tej sytuacji, zirytowany Feliks chwycił za rewolwer i w chwili, gdy Rasputin kontemplował wiszący na ścianie, ozdabiany krzyż, posłał mu kulkę prosto w plecy. Pocisk ugrzązł parę milimetrów od serca, więc było pewne, że ofiara już nie dycha. Zabójca po jakimś czasie podszedł przyjrzeć się zwłokom. Ciało ciągle było ciepłe, a z rany wyleciało dosłownie kilka kropelek krwi. Mężczyzna chwycił nieboszczyka za koszulę, podniósł go, z całej siły potrząsnął i rzucił na ziemię niczym worek kartofli. Kolejny raz nachylił się nad zmarłym. W tym momencie Rasputin otworzył oczy i z demonicznym grymasem (oraz równie upiornym wrzaskiem) rzucił się Feliksowi do gardła.


Mężczyźni przez chwilę kotłowali się na ziemi. Ostatecznie jednak zabójca uwolnił się z uścisku swej niedobitej ofiary i wybiegł z pomieszczenia krzycząc do swych towarzyszy, żeby ci czym prędzej oddali mu rewolwer.

Kiedy towarzysze Jusupowa wpadli do salonu, Rasputin zdołał już wypełznąć po schodach na dziedziniec. Spiskowcy dopadli go na podwórku. Ranny Grigorij całkiem sprawnie biegł właśnie w stronę bramy kiedy Puryszkiewicz zaczął do niego strzelać. Pierwsze dwie kule minęły swój cel. Władimir wziął głęboki oddech i posłał w stronę uciekiniera kolejne dwie kulki. Pierwsza trafiła go w plecy, druga – prosto w łeb. Mnich upadł na kolana i chwycił się za głowę. Dobiegł do niego Feliks i zaczął bezlitośnie okładać gumową pałką. Reszta zamachowców z trudem ściągnęła go z okrutnie pokiereszowanego, broczącego krwią mistyka. Panowie czym prędzej zabrali zwłoki z powrotem do pałacu.


Na miejscu okazało się jednak, że… Rasputin ciągle żyje. Łypał na swoich oprawców jednym okiem i z wielką trudnością oddychał wydając z siebie świszczący dźwięk. Przerażeni niezwykłą żywotnością mnicha, mężczyźni dokładnie owinęli jego ciało materiałem, a następnie wrzucili do bagażnika samochodu i wywieźli na odludzie. Zrzucili trupa z mostu wprost do lodowatej rzeki.

Wiele dni później zamarznięty nieboszczyk został znaleziony na brzegu. Podczas oględzin zwłok na jaw wyszło, że Rasputin nie tylko był żywy w chwili, gdy trafił do wody, ale i częściowo zdołał się uwolnić z więzów i desperacko próbował wydostać się ze skutej lodem rzeki.


Nie zakończymy jednak tej historii w tym miejscu, bo warto przecież spróbować w jakiś racjonalny sposób wytłumaczyć powód niezwykłej żywotności zamęczonego na śmierć mnicha. Jest kilka teorii na temat tego co mogło tu pójść nie tak.
Przede wszystkim – partactwo. Spiskowcy nie byli przecież zawodowymi killerami, więc mogli pomylić się w dawkowaniu trucizny, korzystać z jakiegoś mocno przeterminowanego produktu, albo po prostu pomylić cyjanek z jakimś innym, mniej zabójczym cholerstwem.


Inna teoria mówi, że Rasputin, bądź co bądź – facet niegłupi, wiedział, że na jego życie mogą dybać wrogowie, więc postanowił się zabezpieczyć. Być może zainspirował się postacią Mitrydatesa – legendarnego władcy Pontu - położonej w Azji Mniejszej krainy. Król ten, bojąc się o zamach na swoje życie zwykł przyjmować niewielkie dawki różnych trucizn, aby nabrać odporności na ich działanie. Później zresztą sam miał problem, kiedy w obliczu zagrożenia, usiłował popełnić samobójstwo i trucizna nie podziałała. Musiał wówczas poprosić jednego ze swoich strażników, aby ten zabił go mieczem.
O ile taka metoda powolnego zwiększania dawek ma sens, to nie sprawdza się ona w przypadku cyjanku, więc tę teorię można odrzucić.

Za to sens ma hipoteza mówiąca, że Rasputin będąc alkoholikiem cierpiał na silne zapalenie żołądka, co objawia się znacznie zmniejszoną ilością kwasu w jego wnętrzu. Cyjanek potasu potrzebuje tego właśnie czynnika, aby przeistoczyć się w zabójczy cyjanowodór.
Być może też cała legenda o opierającym się śmierci mistyku została po prostu zmyślona przez Jusupowa, a sam Rasputin zginął zastrzelony zaraz po dotarciu do pałacu. To Feliks był autorem szczegółowego opisu zabójstwa brodatego mnicha. Podczas sekcji zwłok nie wykryto trucizny w jego ciele. Należy jednak pamiętać, że ówczesne metody autopsji nie były tak dokładne jak te współczesne.

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6

Oglądany: 64893x | Komentarzy: 14 | Okejek: 139 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

16.04

15.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało