Witajcie w moim pierwszym wpisie.
Dziś mam dla Was zadanie: Lećcie na bazar po cytrusy, ,wódkę i spirytus.
Będziemy wspólnie wstawiać najlepszą znaną mi wersję CYTRYNÓWKI.
https://youtu.be/ZXrsC8gAeko
Czy warto robić nalewki?
W skrócie: oczywiście, że tak.
Wydobywamy esencję tego co najlepsze
w owocach i innych przyprawach. To wszystko zawiera się w formie płynnej i
oczywiście procentowej. Znajduję w ciągu dnia ten moment, w którym wyjmuję z
barku butelkę swojej ulubionej nalewki i zasiadam się w fotelu. Już pierwszy
kieliszek sprawia nam radość. Pojawia się nieskromny uśmiech, szybciej wdycham
powietrzę, by zaraz doświadczyć tego stanu, w którym świat wokół mnie, zaczyna
się wesoło kręcić. Wtedy czuję się totalnie zrelaksowany i wszelkie
niepotrzebne myśli znikają. Dokładnie tak się czuję teraz.
Przechodziłem przez trzy etapy myślenia „dla kogo je
robię?”.
Pierwszy etap, gdy pracowałem jako barman w
restauracjach z dosyć rozbudowanym menu koktajlowym. Tworzyliśmy wtedy pakiet
kolorowych nalewek m.in. z pigwowca, cytryny, maliny, aronii, czarnej
porzeczki. Wtedy była to dosyć masowa produkcja, której odbiorcami byli goście
restauracji. Sposób produkcji był raczej uproszczony. Wychodziły bardzo
smaczne, często na zmianach sączyliśmy sobie te smakołyki. Był na nich bardzo
dobry zarobek, ponieważ z czystym sercem je polecaliśmy i szły jak burza. Wtedy
jednak nikt ich nie dopieszczał. To nie my chodziliśmy po bazarze wybierając te
najlepsze owoce, nie testowaliśmy nowych dodatków, przypraw, metod produkcji.
Dlatego, że było to w głównej mierze „dla kogoś”.
Drugi etap, to gdy robiłem nalewki w domowym
zaciszu. Jak przychodził sezon na dane owoce, obserwowałem pobliskie bazary,
aby kupić te najsmaczniejsze owoce. Później spędzało się kilka godzin na
produkcji. W międzyczasie szukałem inspiracji do dodania jakiegoś nowego
składnika. Czytałem Internet, żeby wydobyć trochę informacji na temat
produkcji. Dosyć ciężko było przebrnąć, przez te wszystkie mieszane informacje,
w których często przepisy się wzajemnie wykluczały. Starałem się, bo był to dla
mnie powód do dumy, móc poczęstować swoich znajomych lub rodzinę. Chciałem być
doceniony, więc starałem się w głównej mierze po to, by komuś zaimponować.
Przez większość czasu czekały w barku, aż będę mógł z kimś spróbować tej
nalewki. Była to też wspaniała okazja, by zapraszać dziewczyny na te bezcenne
wyroby. „Only today, only for you”.
Ostatni etap to ten, w którym znajduję się
teraz. Nalewki robię całkowicie dla siebie. Również kieruje się podobnym
sposobem produkcji co w drugim etapie, czasem zaczerpnę drobnej inspiracji od
innych osób. Dlatego też pojawiłem się na grupach o tematyce domowych nalewek.
Fajnie jest poznać innych ludzi z podobną pasją i dowiedzieć się o ich
sposobach. Główną przyjemność i tak czerpię robiąc nalewki „po swojemu”. Tworze
je na zasadzie doświadczenia, intuicji oraz pomysłów, które przychodzą na
bieżąco. Lubię obserwować słoiki i mieszać zawartością. Wąchać je, nabierać na
łyżkę, myśleć w głowie z czym może się dobrze połączyć. Gdy się zbliża moment
pełnej satysfakcji, czas na uzupełnienie przygotowanych butelek.
I UWAGA:
Często robię degustację. Pije je sobie wieczorkami. W ulubionym kieliszku.
Już nie czekają cichutko w barku na
wizytę gości. Tym razem to ja czerpię maksimum przyjemności ze swoich wyrobów.
A jak znajomi się dowiedzą o moim nowym nalewie, to wtedy oni muszą się
postarać, by zdążyć mnie odwiedzić przed zniknięciem ostatniej partii. Na
specjalne okazje, daję butelkę swojego wyrobu w prezencie.
Uważam, że warto
nadać wartość własnym wyrobom. Dlatego, że poświęcamy czas i pieniądze? Przede
wszystkim dlatego, że korzystamy z tego, co najlepsze daje nam natura.☀️
Ps. Nie chce nadawać tym wpisem za
dużo ideologi, ale są to moje luźne przemyślenia w tym temacie. Jestem barmanem
i z przyzwyczajenia lubię rozmawiać z ludźmi o dobrych trunkach
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą