:tynf , wiem, że jakieś uprawnienia nic nie znaczą, ale wobec Januszy trzeba stosować pismo obrazkowe, inaczej trudno im cokolwiek pojąć. A ja np. nie pojmuję niby-dorosłych kolesi u których gadka się kończy "nie zgadzam się, ale w realu to pewnie bym Ci skuł ryja i bałbyś się odezwać". Zamiast się przekrzykiwać z dużym dzieckiem (co chyba dopiero odkrywa uroki Internetu) przytoczyłem prostą informację, żeby potwierdzić, iż negacja wynika z nieszanowania niedostatków intelektualnych adwersarza a nie insynuowanych mi kompleksów.
No i oczywiście prezentuję pełen luz, nie obrażam się ani nie mam niczego za złe... W przeciwieństwie do innych, którzy chyba słabo kontrolują emocje (nie po raz pierwszy, był już tu taki co wyrwał bana, bo trudno mu było akceptować odmienne zdanie... a może tylko tak mi się zdaje, i to było tylko jakieś alter ego
)
:empatyczna , trudno odpowiadać za metody wychowawcze innych ludzi... Miałem niestety okazję trafiać na różnego rodzaju ewenementy i znam mamuśkę, która tak chroniła swoją 12-letnią dzidzię, że potrafiła urządzić awantury o lekcje przyrody, gdzie poruszany był temat prokreacji (chyba synek pytał w domu o szczegóły). Koledze zrobiła awanturę, że niektóre dzieci na treningach biorą prysznic nago... Dzieciak jak się dowiedział, że święty mikołaj nie istnieje to dostał kilkugodzinnego ataku paniki. A teoretycznie zwykłe, niegłupie dziecko.
Trochę o psychologii wiem, z racji zainteresowań, pracy i wykształcenia i nie rozumiem jak znajomość anatomii ludzkiego ciała ma ujemnie wpływać na psychikę dziecka, niezależnie od negliżu rodziców w domu czy jego braku. Asortyment pytań jakie mogą się pojawić jest dosyć wąski - "czemu jest większy niż mój?", "czemu jest owłosiony?", "czemu Pan jest rozebrany?" a na każde z nich jest prosta odpowiedź, wystarczy tylko dialog rodzica z dzieckiem. Chyba, że jest się Januszem i powie się dziecku "zamknij mordę" i zwraca się głównie uwagę na to, czy przyrodzenie jest odpowiednio usytuowane względem głowy dziecka...
Problem pojawia się wtedy, gdy rodzic jest zdrowo pierdolnięty i próbuje wmówić dziecku, że jego płeć to coś złego, że powinno się nieustannie wstydzić i trzymać rączki na kołderce. Ale co można na to poradzić? I tak będzie skrzywione i to wcale nie przez obserwację nagiego ciała.
Odnośnie Twojej sytuacji z ojcem to wydaje mi się, że mówisz o względach estetycznych. Nie wiem ile miałaś lat, ale czy wcześniej nie domyślałaś się, że ojciec jest inaczej zbudowany od mamy? No i po raz drugi wydaje mi się, że bardziej problem był w tym, że to była dla Ciebie bliska osoba, bo o kimś obcym zapomniałabyś w moment.
Rozpatrując sprawę racjonalnie i zdroworozsądkowo to właśnie oswojenie dziecka z cielesnością danej płci jest bardziej prawidłowe niż wzbranianie się od tego. Uniknie się przez to niezdrowego wstydu (są sytuacje, że rozebrać się trzeba, dla niektórych to później trauma) i chorej fascynacji (podglądania itp.). Nie mówię, że nagim ciałem należy epatować zawsze, ale trzeba dziecko nauczyć, że są sytuacje, kiedy można być nagim a kiedy nie można, basen może być tu świetnym przykładem/okazją. Co istotne małe dzieci jakoś szczególnie tego nie odbierają, tym bardziej, że same są często myte przez rodzica i uznają nagość za coś naturalnego, wygląd innej osoby może wzbudzić jedynie ciekawość. Dopiero pod koniec wieku przedszkolnego zaczynają odczuwać naturalny wstyd, ale dotyczy to ich cielesności a nie innych. Problem polega na tym, że część rodziców sama została wychowana w pewnej pruderii i przenoszą to na dziecko.