Warszawski renomowany szpital. Ląduję tam na krótko, jednak na dostatecznie długo by zauważyć, że w toalecie znajdującej się pomiędzy dwoma pokojami pacjentów leci ciurkiem woda a plastikowa deska stoi luzem pionowo za ceramiką.
Zwracam na to uwagę pierwszej lepszej pielęgniarce i mogę dalej koncentrować się na swojej traumie.
Niestety ten temat rozprasza ją /traumę/ bezustannie. Pielęgniarka to olała a ja płatnik netto ZUS-u nie mogę się pozbyć natrętnego wyobrażenia, że tak właśnie wylata ten mój i pewnie Wasz grosz w piach.
Co chwila w mediach czytuję, jak to biedna służba zdrowia nie ma na nic kasy, że słabo zarabiają, że szpitale mają horrendalne długi. Nie żebym był jakoś szczególnie upierdliwy, ale dla zabawy postanawiam mówić o tym przecieku każdemu obserwując reakcje. Pielęgniarki olewają równo, salowe jeszcze równiej, lekarze głuchną, pacjenci wzruszają ramionami. Drążę temat u szefowej pielęgniarek i pierwszy sukces. Dowiaduję się, że tak działa procedura zgłaszania awarii technicznych t.j. zgłoszenie tego u niej. Lata zmagań ze służbą zdrowia wyrobiły w kobiecinie niezwykły spokój, zanotowała nr pokoju i podziękowała za informację obiecując interwencję tam gdzie trzeba. Z poczuciem dobrze wypełnionego obywatelskiego obowiązku powiększonego o satysfakcję, że zaraz zatkana zostanie dziura budżetowa Ministerstwa Zdrowia mogłem się w spokoju przygotować do jutrzejszej operacji. Przywieziono mnie z niej z podłączoną kroplówką i dlatego z łóżka mogłem obserwować wizytę pana hydraulika, otyłego weterana z torbą na ramieniu. Jego 10 sekundowa wizyta i szybka ewakuacja do drzwi pozwoliła mi tylko na wydanie okrzyku: hallo, chwileczkę!
Rozmowa była nieco burzliwa. Zapytałem co zrobił a on, że nic. Ja czy chociaż zidentyfikował przyczynę o on, że nie jest magazynem części, że coś sobie przygotuje. Ja wybąkałem, coś za ile przyjdzie znowu a on wzruszył ramionami i poszedł. Wyrzut adrenaliny spowodował u mnie chęć obicia mu ryja ale ten stojak z kroplówką skutecznie blokował tę pożyteczną inicjatywę. Po prostu skurwiel nawet nie zajrzał jaka jest przyczyna. Następne dwa dni minęły mi na rekonwalescencji, kroplówkę odłączono i szykowałem się na gościa. Na próżno, nie przyszedł a mnie wypisano.
Miesiąc później trafiam znowu na kolejne badania, też w narkozie zatem czekają mnie minimum dwa dni w szpitalu. Trafiam do tej samej sali. Zaglądam do toalety, woda leci nawet nieco szybciej, nowa deska słabo tłumi jej szum. Zamykam zwisający na luźnym przewodzie zawór odcinający, zastanawiając się czym zabić bydlaka hydraulika. Przypominam sobie podobne sytuacje zwalniania pracownika po milczeniu na zadane pytanie czy ten problem przerasta jego możliwości intelektualno-techniczne. Informuję współlokatorów jak sobie poradziłem, ale jeden z nich stwierdził, że i tak ci ledwo chodzący będą z niej korzystać a on smrodu nie zniesie po czym poszedł i zawór otworzył. Nie przekonały go argumenty, że to nie tylko koszt uzdatnionej wody ale i oczyszczalni ścieków czyli całkiem niemały. Gość chodził z masą drenów i jakiś torebek, uznałem, że nieco komfortu mu się należy.
Tym razem spróbowałem z pielęgniarkami różnych metod, na łagodnego , zapłakanego, zatroskanego i pojeba. Dowiedziałem się, że woda leci już pół roku albo dłużej. Że wszyscy to mają w dupie, a hydraulik nie ma na nazwisko Kaflowy. Parę rzuconych w powietrze kurw wyrobiło mi opinię niezrównoważonego, dobrze, że rzucałem je w stronę tych pielęgniarek, które mnie opierdalały za poruszanie tego tematu, ewentualnie zachęcały bym sam to naprawił. Nie muszę dodawać, że to były kaszaloty brzydkie jak noc. Tym atrakcyjnym to wypłakiwałem się w łono, zresztą też bez skutku.
Wypuszczono mnie do domu z obrazem cieknącej wody w oczach i szumem wodospadu w uszach. Zastanawiałem się odpuścić czy wysłać do dyrektora opis zdarzeń z prośbą by zwolnił paru skurwieli.
A może zasponsorować naprawę? Oczyma wyobraźni / aproksymacja czy interpolacja?/widziałem całą szpitalną infrastrukturę i że chyba nie udźwignę.
Minęło kolejne 3 miesiące. Zjawiam się w szpitalu na ostatni mam nadzieję zabieg. Zaglądam z ciekawości do kibla, woda zapierdziela.
Tym razem ciśnienie tylko nieznacznie mi się podniosło. Stwierdziłem, że to znak z niebios bym utwierdził się w przekonaniu, że komunizm czy socjalizm jest nieśmiertelnie niezmienny.
To on powoduje, że wszyscy wszystko nagle zaczynają mieć w dupie, że koszty działalności takiego podmiotu kilkakrotnie przekraczają podobnego prywatnego. Widzę ten znany mi sprzed wielu lat zaklęty krąg niemożności jak zawsze nie do pokonania. Postanawiam, że każdy kto obieca mi opiekę, jakieś cuda z moich podatków dostanie ze łba w ryj, że moje uczucia do lewusów i populistów wszelkiej maści są jak najbardziej uzasadnione. To dlatego węgiel z Australii zawieziony na dół i wydobyty będzie tańszy od tego z Kampanii Węglowej, ale to nie ważne, oni mają rodziny na utrzymaniu. Powiedzmy to wyraźnie, na Twoim podatniku. Państwowe firmy to lotniskowiec dla nieudaczników robiących kariery w polityce. Każda zwycięska opcja obdziela rady nadzorcze i zarządy państwowych firm kolesiami, zatrudnia kolesi kolesi nie bardzo interesując się wynikiem. Kompetencje są nieistotne. Dobrze powodzi się na oko tym co to przejęli najwartościowszy majątek wraz z monopolem na rynku. Na oko, bo podobne podmioty zarządzane przez wybrane przez prywatnych udziałowców zarządy mają kilka razy lepsze wyniki. O ten monopol, mętną wodę i kasę będą dbali wszyscy politycy. Bez tego walka byłaby o nic, tylko o garść posadek wokół tego cyrku a to przecież o wiele za mało. Post ten dedykuję wszystkim sympatykom uszczęśliwiania na siłę, przeciwnikom prywatyzacji, wszystkim fanom państwowego. Nazwę szpitala i nr sali mogę też przesłać jakby ktoś zechciał sprawdzić czy woda jeszcze leci.
Zwracam na to uwagę pierwszej lepszej pielęgniarce i mogę dalej koncentrować się na swojej traumie.
Niestety ten temat rozprasza ją /traumę/ bezustannie. Pielęgniarka to olała a ja płatnik netto ZUS-u nie mogę się pozbyć natrętnego wyobrażenia, że tak właśnie wylata ten mój i pewnie Wasz grosz w piach.
Co chwila w mediach czytuję, jak to biedna służba zdrowia nie ma na nic kasy, że słabo zarabiają, że szpitale mają horrendalne długi. Nie żebym był jakoś szczególnie upierdliwy, ale dla zabawy postanawiam mówić o tym przecieku każdemu obserwując reakcje. Pielęgniarki olewają równo, salowe jeszcze równiej, lekarze głuchną, pacjenci wzruszają ramionami. Drążę temat u szefowej pielęgniarek i pierwszy sukces. Dowiaduję się, że tak działa procedura zgłaszania awarii technicznych t.j. zgłoszenie tego u niej. Lata zmagań ze służbą zdrowia wyrobiły w kobiecinie niezwykły spokój, zanotowała nr pokoju i podziękowała za informację obiecując interwencję tam gdzie trzeba. Z poczuciem dobrze wypełnionego obywatelskiego obowiązku powiększonego o satysfakcję, że zaraz zatkana zostanie dziura budżetowa Ministerstwa Zdrowia mogłem się w spokoju przygotować do jutrzejszej operacji. Przywieziono mnie z niej z podłączoną kroplówką i dlatego z łóżka mogłem obserwować wizytę pana hydraulika, otyłego weterana z torbą na ramieniu. Jego 10 sekundowa wizyta i szybka ewakuacja do drzwi pozwoliła mi tylko na wydanie okrzyku: hallo, chwileczkę!
Rozmowa była nieco burzliwa. Zapytałem co zrobił a on, że nic. Ja czy chociaż zidentyfikował przyczynę o on, że nie jest magazynem części, że coś sobie przygotuje. Ja wybąkałem, coś za ile przyjdzie znowu a on wzruszył ramionami i poszedł. Wyrzut adrenaliny spowodował u mnie chęć obicia mu ryja ale ten stojak z kroplówką skutecznie blokował tę pożyteczną inicjatywę. Po prostu skurwiel nawet nie zajrzał jaka jest przyczyna. Następne dwa dni minęły mi na rekonwalescencji, kroplówkę odłączono i szykowałem się na gościa. Na próżno, nie przyszedł a mnie wypisano.
Miesiąc później trafiam znowu na kolejne badania, też w narkozie zatem czekają mnie minimum dwa dni w szpitalu. Trafiam do tej samej sali. Zaglądam do toalety, woda leci nawet nieco szybciej, nowa deska słabo tłumi jej szum. Zamykam zwisający na luźnym przewodzie zawór odcinający, zastanawiając się czym zabić bydlaka hydraulika. Przypominam sobie podobne sytuacje zwalniania pracownika po milczeniu na zadane pytanie czy ten problem przerasta jego możliwości intelektualno-techniczne. Informuję współlokatorów jak sobie poradziłem, ale jeden z nich stwierdził, że i tak ci ledwo chodzący będą z niej korzystać a on smrodu nie zniesie po czym poszedł i zawór otworzył. Nie przekonały go argumenty, że to nie tylko koszt uzdatnionej wody ale i oczyszczalni ścieków czyli całkiem niemały. Gość chodził z masą drenów i jakiś torebek, uznałem, że nieco komfortu mu się należy.
Tym razem spróbowałem z pielęgniarkami różnych metod, na łagodnego , zapłakanego, zatroskanego i pojeba. Dowiedziałem się, że woda leci już pół roku albo dłużej. Że wszyscy to mają w dupie, a hydraulik nie ma na nazwisko Kaflowy. Parę rzuconych w powietrze kurw wyrobiło mi opinię niezrównoważonego, dobrze, że rzucałem je w stronę tych pielęgniarek, które mnie opierdalały za poruszanie tego tematu, ewentualnie zachęcały bym sam to naprawił. Nie muszę dodawać, że to były kaszaloty brzydkie jak noc. Tym atrakcyjnym to wypłakiwałem się w łono, zresztą też bez skutku.
Wypuszczono mnie do domu z obrazem cieknącej wody w oczach i szumem wodospadu w uszach. Zastanawiałem się odpuścić czy wysłać do dyrektora opis zdarzeń z prośbą by zwolnił paru skurwieli.
A może zasponsorować naprawę? Oczyma wyobraźni / aproksymacja czy interpolacja?/widziałem całą szpitalną infrastrukturę i że chyba nie udźwignę.
Minęło kolejne 3 miesiące. Zjawiam się w szpitalu na ostatni mam nadzieję zabieg. Zaglądam z ciekawości do kibla, woda zapierdziela.
Tym razem ciśnienie tylko nieznacznie mi się podniosło. Stwierdziłem, że to znak z niebios bym utwierdził się w przekonaniu, że komunizm czy socjalizm jest nieśmiertelnie niezmienny.
To on powoduje, że wszyscy wszystko nagle zaczynają mieć w dupie, że koszty działalności takiego podmiotu kilkakrotnie przekraczają podobnego prywatnego. Widzę ten znany mi sprzed wielu lat zaklęty krąg niemożności jak zawsze nie do pokonania. Postanawiam, że każdy kto obieca mi opiekę, jakieś cuda z moich podatków dostanie ze łba w ryj, że moje uczucia do lewusów i populistów wszelkiej maści są jak najbardziej uzasadnione. To dlatego węgiel z Australii zawieziony na dół i wydobyty będzie tańszy od tego z Kampanii Węglowej, ale to nie ważne, oni mają rodziny na utrzymaniu. Powiedzmy to wyraźnie, na Twoim podatniku. Państwowe firmy to lotniskowiec dla nieudaczników robiących kariery w polityce. Każda zwycięska opcja obdziela rady nadzorcze i zarządy państwowych firm kolesiami, zatrudnia kolesi kolesi nie bardzo interesując się wynikiem. Kompetencje są nieistotne. Dobrze powodzi się na oko tym co to przejęli najwartościowszy majątek wraz z monopolem na rynku. Na oko, bo podobne podmioty zarządzane przez wybrane przez prywatnych udziałowców zarządy mają kilka razy lepsze wyniki. O ten monopol, mętną wodę i kasę będą dbali wszyscy politycy. Bez tego walka byłaby o nic, tylko o garść posadek wokół tego cyrku a to przecież o wiele za mało. Post ten dedykuję wszystkim sympatykom uszczęśliwiania na siłę, przeciwnikom prywatyzacji, wszystkim fanom państwowego. Nazwę szpitala i nr sali mogę też przesłać jakby ktoś zechciał sprawdzić czy woda jeszcze leci.
--
"Poszerzaj swoje horyzonty- wyburz dom z naprzeciwka."