Sapkowskiego lubię od początku i większość jego książek pochłaniałem praktycznie zaraz po premierze.
Przeczytałem sagę wiedźmińską w całości (przez Narrenturm i późniejsze jakoś nie udało mi się przebrnąć) i później obejrzałem ten nieszczęsny film.
Jak szybko go obejrzałem, tak szybko o nim zapomniałem...
Do czasu...
Ostatnio, po wielu latach wrzuciłem do czytnika Wiedźmina.
Wszystko szło dobrze, zacząłem przypominać sobie stare, dobre czasy sprzed dwudziestu lat...do momentu, kiedy na kartach pojawił się Jaskier!
Kierważ! Od razu widzę Mumina i mi odchodzi ochota na czytanie. O ile Żebrowski niezbyt intensywnie pojawia się w wyobraźni jako wiedźmin, o tyle Jaskier od razu włącza obraz Zamachowskiego i po ptokach!
Spróbuję brnąć dalej. Pewnie będę polewał z Yarpena Zigrina, no i Yennefer nie wzbudzi już tyle "emocji". A rozdział z Borchem Trzy Kawki pominę całkowicie.
Dopiero teraz sobie uświadomiłem ile szkód może narobić jeden durny, nieopatrznie obejrzany film.
Przeczytałem sagę wiedźmińską w całości (przez Narrenturm i późniejsze jakoś nie udało mi się przebrnąć) i później obejrzałem ten nieszczęsny film.
Jak szybko go obejrzałem, tak szybko o nim zapomniałem...
Do czasu...
Ostatnio, po wielu latach wrzuciłem do czytnika Wiedźmina.
Wszystko szło dobrze, zacząłem przypominać sobie stare, dobre czasy sprzed dwudziestu lat...do momentu, kiedy na kartach pojawił się Jaskier!
Kierważ! Od razu widzę Mumina i mi odchodzi ochota na czytanie. O ile Żebrowski niezbyt intensywnie pojawia się w wyobraźni jako wiedźmin, o tyle Jaskier od razu włącza obraz Zamachowskiego i po ptokach!
Spróbuję brnąć dalej. Pewnie będę polewał z Yarpena Zigrina, no i Yennefer nie wzbudzi już tyle "emocji". A rozdział z Borchem Trzy Kawki pominę całkowicie.
Dopiero teraz sobie uświadomiłem ile szkód może narobić jeden durny, nieopatrznie obejrzany film.
--
Na forum zawsze się znajdzie jakiś smutny fajfus, który będzie mówił co trzeba robić i jak trzeba żyć, bo akurat wstał lewą nogą albo zaczepił chu...em o sprężynę w materacu.