Było jezioro, bez właściciela. Znalazłem właściciela - konkretny Urząd, ale Urząd ma 2 piony i się nie mogą zdecydować kto ma mi na pismo odpowiedzieć. Krótkim przypomnieniem, jest jezioro, chcę z niego pobierać wodę, proszę o ustalenie maksymalnej wartości poboru na jaki mi pozwolią.

Jako, że nie mogą się zdecydować, kto z nich ma mi to ustalić, to wspólnie wymyślili coś nowego. Oni mi tego nie ustalą, ustalić mam to ja, a oni mi to zatwierdzą lub nie. Poprosiłem zatem o rozwinięcie co mają na myśli, że ja mam ustalić, bo o ile obliczenie wolnych zasobów dyspozycyjnych jak i eksploatacyjnych da się, można to zrobić nawet na szybko i odwal się za pomocą danych istniejących, z tabel sprzed 20 lat gdy jeszcze takie rzeczy robiono, ale taka argumentacja NIE WYSTARCZY aby mi na to dali pozwolenie. Mogę więc również obliczyć to na poważnie, z pełną retencją całej zlewni, dopływów i średnich przepływów. To już jednak będzie pewien koszt.

Koszt jak koszt, chce się zarobić, trzeba zainwestować, ale to co otrzymam będzie ogólną informacją nie uwzględniającą tego, kto już coś z tego jeziora bierze, kto coś do niego zrzuca, pusta informacja nie dająca wglądu w to, ile ja mogę brać. Kto ma informacje dotyczące wszystkich, którym pozwolono na korzystanie z jeziora? Ano Urząd. Nawet mi te dane chętnie udostępni, odpłatnie, bo przecież muszą się przebić przez własne zasoby i najpierw odnaleźć co trzeba.

Ok, wyciągnę, pododaję, poodejmuję, posprawdzam czy się zasięgi nie nałożą i czy nie zacznę podkradać komuś, kto już obok ciągnie wodę i będę miał wynik.

A co, jeśli wynik będzie za mały i Klient stwierdzi, że skoro tak, to on rezygnuje, no bo na co mu to, skoro i tak nie spełni jego oczekiwań? No właśnie po wuj.

Kupa kasy w błoto, czasu zmarnowanego i mojego i Klienta, ale Urząd otrzyma dane, które sam powinien opracowywać.

I teraz tak się zastanawiam, zadzwonić do Klienta i powiedzieć, że się poddaję, przez co wyjdę na najzwyczajniej niekompetentnego w jego oczach, no bo co za debil bierze robotę, a po po prawie pół roku stwierdza, że nic nie zrobił, czy brnąć w to dalej mając nadzieję, że jednak obliczenia wyjdą zadowalające, a ja nie będę stratny i będę mu realizował całe przedsięwzięcie.

I jeszcze to piękne zdanie, dlaczego mi chociaż nie odpowiedzą, żebym miał to na piśmie: "Wie Pan ile do nas pism przyszło w styczniu? Ponad 4800, sądzi Pan, że ja będę się przez nie przebijał żeby znaleźć to konkretne?".

PS. Swoją drogą byłem w innym Urzędzie (ten sam typ, tylko rejon inny), osobiście im zanieść pismo, nauczony tym, że poprzednie wędrowało 4 miesiące. Na całym piętrze wszystkie pokoje pootwierane, a na podłodze dokumenty, wszędzie, i skaczą tylko jak łanie pomiędzy tym wszystkim.

Niech ktoś to spali do zera.

A, co prawda inna sprawa, ale też fajne. Istnieje takie coś jak Decyzja o środowiskowych uwarunkowaniach. Tak dla laika, jeśli chcę postawić jakiś "duży/trudny obiekt", to zanim przystąpię w ogóle do tworzenia projektu czy nawet kupna działki, należy uzyskać właśnie taką decyzją, to z zasady ma służyć temu, żeby ogólnie określić największe ogólniki. Co to, po co, dlaczego. Dostałem pytanie od Regionalnego Dyrektora Środowiska dotyczące właśnie tworzenia takiej decyzji "Proszę wyjaśnić czy posadzki w hali w zakładzie będą myte. Jeśli tak, to proszę przedstawić sposób ich mycia, w tym określić szacowaną ilość ścieków powstających w wyniku mycia, wskazać czy czyszczenie odbywać się będzie wodą z domieszką innych substancji..." Odpowiedzią na to pytanie powinno być odesłanie do Karate Kid. Okrężne ruchy w prawo, okrężne ruchy w lewo. Do tego w wiadrze będzie mydło. A ilość ścieków będzie oparta o wielkość wiadra, ale to kierwa chyba nie przejdzie T_T

Niech ktoś to zrówna z ziemią...

"Wie Pan ile do nas pism przyszło w styczniu? Ponad 4800, sądzi Pan, że ja będę się przez nie przebijał żeby znaleźć to konkretne?"

To Pan nie wiesz że jesteś tu dla urzędnika a nie odwrotnie ?

Zawsze będzie mnie zadziwiać twoje zaskoczenie urzędniczym betonem

W sprawach urzędowych właśnie najgorsze jest trafić na nieprzetarte szlaki

:nevya e tam, czasem bywa śmiesznie. Przy składaniu wniosku do marszałka o wpis do rejestru podmiotów gospodarujących odpadami urzędnik przy mnie czytał ustawę i punkt po punkcie powiedział dokładnie co chce abym mu dostarczył, przy czym, i tak nie był pewien czy to będzie dobrze bo jako pierwszy składałem taki wniosek do tego urzędu marszałkowskiego

Ja bym spróbował inaczej: określiłbym, ile tej wody chciałbym pobierać i wysłał pismo o pozwolenie. Nie będzie iksa w równaniu, łatwiej będzie podjąć decyzję

:tomcat_tc Czekaj, czekaj, BDO dopiero rejestruje, od 2020 trzeba będzie tam też sprawozdawczość robić elektronicznie. Właśnie robię sprawozdanie do Marszałka firmie, która ma akurat naprawdę nietypową kosiarkę spalinową, bo działa na benzynę (to nie jest nietypowe, nietypowa jest data produkcji, rodzaj silnika i typ paliwa). Jako, że Marszałek nie przewiduje takich urządzeń, to na potrzeby sprawozdania oficjalnie koszą trawnik piłami spalinowymi.

:kashpir Właśnie dlatego robię to odwrotnie, bo mogą mi kazać zrobić te same obliczenia na etapie pozwolenia, próbuję zrobić wycinek całości, żeby wiedzieć czy mi odrzucą już samo to, zamiast całości.

Napisz, że podłoga nie będzie myta. Podłoga będzie stopniowo podnoszona przy pomocy naturalnego pyłu i kurzu, ekologicznie. Planowany czas podniesienia posadzki - 120 lat

Decyzja środowiskowa to jeden z najbardziej bezużytecznych dokumentów wydawanych w randze decyzji administracyjnej, jakie można wymyślić.

Do inwestycji wnosi z reguły okrągłe zero wartości dodanej. Jest biurokratycznym wymysłem, który opóźnia realizację o minimum 3-6 miesięcy.

No i współczuję - trafiłeś na okres tworzenia się struktur Wód Polskich. Przerabiam aktualnie to samo. Masakra. W ramach opiniowania DŚ (wydawanej przez RDOŚ) każą mi uzupełnić kartę informacyjną o dane, jakie podaje się zwykle dopiero na etapie tworzenia operatu wodnoprawnego.

Stare Prawo Wodne to nie był szał, ale przynajmniej wszystkie "urzędy od wody" były już w tym otrzaskane i procedury szły w miarę sprawnie. Nowe oczywiście wszystko komplikuje, ponieważ jednym z założeń było "zwiększenie kontroli". No to zwiększyli. A potem się dziwimy dlaczego w tym kraju niczego się nie da zrobić. Ano nie da się, bo mamy idiotów u władzy, którzy tworzą takie przepisy, że mózg w poprzek staje.

:bolilol To jest największy komizm, że "nieomylny" RDOŚ wchodzi w kompetencje wszystkich pozostałych organów, które to powinny opiniować kartę/raport, i pyta o aspekty, które nie powinny ich interesować, a od opinii którego (to już w ogóle jest skutwietstwo) nie możesz się odwołać, w przeciwieństwie do decyzji, więc ich zdanie jest ostateczne i niepodważalne.

Przeliczyłem i wyszło, że studnia głębinowa ze stacją uzdatniania będzie tańsza

:djbanan Ale wtedy trzeba robić decyzję środowiskową

Bananowy obliczeniom bym nie ufał. Jego z roboty za nadgorliwość już w tym roku raz wyjebali.

Ogólnie polskie przepisy dotyczące szeroko pojętego projektowania w inżynierii lądowej to jest prosty sposób na skończenie w wariatkowie, albo na to, żeby dostać raka.

Z absurdów: do niedawna DŚ wydawała gmina, chyba, że sprawa dotyczyła np. drogi krajowej itp. Ale dla gminnych, powiatowych i wojewódzkich wydawała gmina. Natomiast ktoś stwierdzi, że tak być nie będzie - nie będzie gmina sama sobie decyzji wydawała, bo to jest skandal i zło źlejsze niż wtedy, gdy papieża obrażajo. I teraz jest tak, że na DP i DW dalej wydaje gmina (RDOŚ tylko opiniuje i w takim wypadku to nawet sprawnie idzie), natomiast na DG wydaje już sam RDOŚ i to jest tragedia.

Mam w opracowaniu jeden taki "fantastyczny" temacik. Za chwilę będę "świętował" rocznicę projektowania i końca nie widać.

Odechciewa mi się tej branży. Zaczynam się zastanawiać nad pieprznięciem tego i struganiem kijków. Ale na to pewnie też potrzeba jakiegoś pozwolenia albo koncesji, a już na pewno jakiś urząd, z całym swoim majestatem, musi się pochylić nad tym problemem i sprawdzić czy takie struganie nie szkodzi aby środowisku.

Z drugiej strony wymóg decyzji środowiskowej spowodował że na jaw wyszło, że w sąsiedniej gminie na terenie rolniczo mieszkalnym chcą postawić fabrykę kurczaków o takiej skali, że momentalnie nie dałoby się tam żyć.
Dzięki szybkiej reakcji naszej gminy udało się całą tę inwestycję uwalić na bardzo wczesnym etapie.
Gdyby inwestorzy nie musieli mieć tego papieru, to pewnie zaczęliby od kupna ziemi, a potem byłoby im szkoda się wycofywać.

:sawpel Ale łatwiej.

:kaflowy

:jakubfk kłopot w tym, że te przepisy paraliżują wiele prostych inwestycji typu przebudowa drogi gruntowej/utwardzanej kamieniem na drogę o nawierzchni bitumicznej. I to nie o autostrady chodzi, a o proste zrobienie ludziom cywilizowanego dojazdu do domów. Wystarczy, że np. gmina będzie chciała zrobić odcinek dłuższy niż 1 km. I to jest paradoks - gdybyś chciał zbudować odcinek 900 m drogi o 14 pasach ruchu, to spoko - nawet nie musisz składać zapytania czy to się kwalifikuje do uzyskania DŚ czy nie. Po prostu stwierdzasz, że nie (stosowny zapis w PB) i nikt nawet nie zapyta. A jeśli chcesz zrobić gównianą dróżkę szeroką na 3,5 m, ale ona będzie miała 1001 m, to to już jest potencjalnie znaczące oddziaływanie na środowisko i DŚ jest potrzebne.

:bolilol , to wtedy robi się drogę długą na 3,5 m a szeroką na 1001 m

:bolilol może trzeba budować drogę 14 pasmową o długości 900 metrów, ale z pasami ruchu ułożonymi szeregowo, a nie równolegle?

:bolilol prawdopodobnie masz rację. Nie jestem specjalistą, więc nie potrafię zakwestionować tego co piszesz. Przedstawiłem po prostu jak sytuacja wygląda z drugiej strony. I gdy okazuje się, że jeden nawiedzony inwestor może spowodować nieodwracalne zmiany środowiska, degradację miejsc zamieszkania czy, co też nie bez znaczenia, znaczną utratę wartości wielu nieruchomości. Gdyby nie czas i rozgłos jaki daje decyzja środowiskowa, lokalna społeczność nie miałaby szans na reakcję i skończyłoby się katastrofą.
Nie wiem jak to wygląda z drogami. Nie wiem czy taka droga może być uciążliwa dla okolicznych mieszkańców. Kurza ferma jest uciążliwa jak cholera. Sprawdziłem.

"Proszę wyjaśnić czy posadzki w hali w zakładzie będą myte. Jeśli tak, to proszę przedstawić sposób ich mycia, w tym określić szacowaną ilość ścieków powstających w wyniku mycia, wskazać czy czyszczenie odbywać się będzie wodą z domieszką innych substancji..." - a to nie jest tak, że informacja o tym jak będą myte podłogi ( zawsze mogą być nie myte = zamiatane na "sucho" = brak ścieków), że chodzi czy to będzie "pani/pan z mopem" przy użyciu środków ogólnodostępnych typu domestos, czy specjalistyczny środek który ma własną kartę charakterystyki;
a może chodzi o to czy będzie to maszyna czyszcząca z dodatkami środków biobójczych lub powierzchniowo czynnych .
-a może o to czy w podłodze będą kratki spustowe i tam będą trafiać ścieki z mycia razem ze środkami czyszcząco-myjąco-dezynfekcyjno-coś.
Co do wskazania ilości ścieków - to jak się uprzeć można podać i w wiadrach - przy założeniu że jedno wiadro to 19 litrów wiader 4 na zmianę i 4 zmiany czyszcząco-myjące to daje nam 304 litry na dzień razy 20 dni roboczych 6080 litrów razy 12 m-ce daje 72.960 litry na rok [Qmax roczne 73 tyś. m3]

:orted Oczywiście, masz rację, ale pytanie brzmi, dlaczego RDOŚ się wpiernicza w kompetencje obecnie WP, skoro pierwsza osoba z melioracji spojrzała by na rzut przyziemia i sieci (o zgrozo, bez projektu budowlanego, nie uzyskasz decyzji środowiskowej, która to do projektu właśnie jest wymagana) wszystko to zobaczy. Zrozumie skąd idzie ściek i nie zada głupiego pytania, tylko ustanowi by w decyzji środowiskowej dać zapis, że ścieki przemysłowe przed wprowadzeniem do kanalizacji podczyścić do wartości z "Rozporządzenia o..." (dla tych nie w temacie, woda po umyciu podłogi w zakładzie jest ŚCIEKIEM PRZEMYSŁOWYM i nie można jej sobie do toalety od tak wylać). Co więcej, osoba kumata nie wpisze ilości takiej wody do decyzji, bo nie daj postanowisz częściej myć podłogę, ale nie będziesz mógł! I zmiana decyzji wodnoprawnej nic nie da, ponieważ decyzja środowiskowa narzuci Ci limity.

Przez to, że decyzje środowiskowe są zbyt szczegółowe potem projektanci dwoją się i troją, bo jakiś debil wpisze w decyzji "odprowadzanie ścieków sanitarnych do zbiornika bezodpływowego", który został w karcie podany tylko na czas przebudowy przyłącza i to tylko na życzenie RDOŚu, bo zakład jest skanalizowany! Kij jak ktoś to wyłapie w czasie, ale miałem ostatnio sytuację, gdzie wyszło to po wybudowaniu zakładu, nikt nie wpadł na to, że można skanalizowanemu zakładowi kazać się odciąć. I co teraz? To dopiero była przygoda!

I to nie jest tak, że to pojedyncze przypadki, w 9/10 przypadków absurd goni absurd.

jak zaproponuje beton to będzie nietakt ?

Ile klient potrzebuje wody na dzień?

:jez_z_lasu Chłop zanim się do mnie zgłosił kupił sobie 2 deszczownie, mają zapotrzebowanie prawie 25 m3 na godzinę każda i to przy najniższym możliwym ciśnieniu, tyle żeby działały, czyli 50 na godzinę minimum. Żeby się rozpędziły to tak ze 30 m3 na godzinę każda, więc 60 m3 na godzinę łącznie, to nawet przy głębinówkach żeby ciągiem nie obniżyć nadto zwierciadła wody trzeba by 3 ładnie studnie zrobić.

:jez_z_lasu, tak do 3,5 litra dziennie żeby się nie odwodnić

:sawpel To ja od drugiej strony, strony tego "urzędnika", choć ja akurat coś innego w tej firmie robię. Niestety masz pecha ze zmianą Prawa Wodnego i Wodami Polskimi. Na początku roku dostaliśmy wszystkie rozpoczęte sprawy ze starostw i nie tylko, a ludzi jest tyle ile było. Znajoma się śmieje ironicznie że nie wie ile jeszcze chłop z nią wytrzyma bo robi od 7 do 17 i dodatkowo w soboty. A o oficjalnych nadgodzinach możesz zapomnieć. Nie wspominając faktu że większość ludzi w tej firmie nie dostało jeszcze żadnego papierka co i za ile mają robić. Moje ostrożne przewidywania są takie że jak ten bajzel poukłada się w miarę do końca roku to będzie kur... sukces. Bo żaden kretyn nie przewidział jakiegokolwiek okresu przejściowego. A przerzucenie tego cyrku z ministerstwa środowiska do żeglugi tylko dodatkowo namieszało.

:orted podales w q max 73 miliony litrow. Sam zaprzeczyles sobie, podobnie jak nasi prawodawcy

:orted podales w q-max 73 miliony litrow. Sam zaprzeczyles sobie, podobnie jak nasi prawodawcy

:sawpel a wiesz, że jest coś takiego jak KPA, terminy i bezczynność urzędów? Zamiast żalić się na forum działaj

:oprych Jeśli ruszę z kpa to tylko przedłużę termin, który dla w zasadzie każdego Inwestora jest najważniejszy, szybciej jest nawet złożyć od nowa dokumentację od zera niż się odwoływać, dlatego pozostaje się żalić...