a my siedzimy sobie nad Wartą z moją kobietą i polujemy na suma z gruntu. Generalnie cisza, niby jeszcze miasto, ale tylko formalnie. Miejsca w opór, rzeka długa. Ale nie! Pojawia się dwóch asów z rasowymi kundlami z giełdy, postanawiają je właśnie tu, TU!, mi przed nosem, między torbą z wędkami a śmierdzącą wątróbką drobiową, sprowadzić do wody. Pięć metrów ode mnie i jakiś metr od postawionej przynęty, w miejscu, gdzie dobrze widoczna żyłka wchodzi do wody, pańcio pozwala się pieskowi wykąpać. Po chwili dołączają do nich ich kobiety.
Na szczęście trwało to tylko dziesięć minut, wytrzymałem, bo niedziela, po najcięższym tygodniu w tym roku, ale w środku się zagotowałem.
Wiadomo, że nie mam Warty na wyłączność, to oczywiste. Niemniej dla mnie to akcja porównywalna z rozmawianiem przez telefon w teatrze. Chcąc odwrócić sytuację musiałbym chyba wejść do wody po pas na plaży pełnej dzieci i zacząć rzucać na błystkę z kotwicą. Gdybym był kutasem, to w momencie, jak zasapany buldog nastąpił mi na żyłkę, powinienem zacząć ja zwijać. Coś bym przynajmniej zaciął tego dnia
Do teraz rozkminiam, czy to była jakaś manifestacja (wolności? utrudnienia wędkowania?), czy po prostu nieświadomość/głupota? Ale żeby tak zero instynktu, wyczucia?
Na szczęście trwało to tylko dziesięć minut, wytrzymałem, bo niedziela, po najcięższym tygodniu w tym roku, ale w środku się zagotowałem.
Wiadomo, że nie mam Warty na wyłączność, to oczywiste. Niemniej dla mnie to akcja porównywalna z rozmawianiem przez telefon w teatrze. Chcąc odwrócić sytuację musiałbym chyba wejść do wody po pas na plaży pełnej dzieci i zacząć rzucać na błystkę z kotwicą. Gdybym był kutasem, to w momencie, jak zasapany buldog nastąpił mi na żyłkę, powinienem zacząć ja zwijać. Coś bym przynajmniej zaciął tego dnia
Do teraz rozkminiam, czy to była jakaś manifestacja (wolności? utrudnienia wędkowania?), czy po prostu nieświadomość/głupota? Ale żeby tak zero instynktu, wyczucia?
Ostatnio edytowany:
2018-07-09 09:18:52
--
Bób
Koper
Włoszczyzna